Kaczyński kontra AI
Czasami na spotkaniach i szkoleniach pytam ludzi o to, kto NIE korzystał ani razu z żadnej sztucznej inteligencji. Parę lat temu las rąk to była norma. Dziś są to pojedyncze osoby, które - gdyby podrążyć temat - pewnie oszukują same siebie. Korzystały. Napewno. Nie jeden raz, tylko nie są tego świadome. Prezes Kaczyński zapewne znalazłby się w tej grupie. Jest to wszak człek technicznie niezaawansowany. Jego partia, wprost przeciwnie. Należy więc do grona nieświadomych użytkowników. Na tym można by zakończyć wywód, gdby nie jedna obserwacja. Grono „nieświadomych” ma tendencję do wzrostu a „świadomi” coraz słabiej rozumieją jak to działa i czym może się skończyć szaleństwo związane z AI, która zerwała się z ludzkiej smyczy.
Cyfrowa tożsamość a’la Facebook
Mały niebieski znaczek. Niby nic, a jednak tak wiele. niewinna fajeczka. Taka zwykła, niezauważalna. Jest porządaną niczym najczystsze złoto, albo komputer Apple’a z maksymalną konfiguracją. Tymczasem to nic innego, jak potwierdzenie, że jesteś cyfrowo prawdziwy. Twitter zaczął pobierać za to opłaty, Facebook też chce. Nie rozumiecie tego? Ja też.
Zrobieni w balona? Chyba nie. Uff!o
Rzadko oglądam telewizję. Słucham radia. Kiedyś zresztą miałem trochę wspólnego z tym medium. Radio zmusiło mnie jednak, aby...
Lex-Uber 2 czyli Riposta
Zamówiłem przez jedną z aplikacji kurierskich dostawę ze sklepu spożywczego. Nic dziwnego, miastowi tak mają… po co fatygować się do dyskontu, niech dyskont pofatyguje się do mnie. Kosztowało to bagatela 5 zł (słownie: pięć złotych). Zakupy dostarczyło aż czterech ludzi. W Internecie można przeczytać, że mogli oni zarobić średnio 10 zł za operację. Kto więc zapłacił pozostałe 35 zł? Dyskont jest bogaty, ale na tym interesie ewidentnie by tracił. Ktoś musi przecież jeszcze przygotować to zamówienie. Cały ten wstęp jest zupełnie bez sensu, wszak mamy wolny rynek (w wersji PIS, ale jednak), gdyby nie nowe problemy, jakie to ostatnio wygenerowało. Partia Kaczyńskiego raczej ich nie rozwiąże. Skumulują się w przyszłości i mogą poważnie zaszkodzić wszystkim. O co tu więc chodzi?
Język
Niemal każdy PR-owiec opiekujący się politykiem wie, że trzeba mieć jakiegoś wroga. Wszak polityka to niekończąca się walka....
Bańka
Czy kiedyś zadaliście sobie pytanie, z ilu serwisów internetowych korzystacie na codzień? Trochę ich będzie. Jaki eś e-sklepy,...
Historia wersji pliku w Teams
Każdemu przynajmniej raz w życiu zdarzyło się stracić jakiś cyfrowy dokument. Przyczyny były zapewne różne: kot, nagły brak...
Nielegalny iPhone
Kiedyś w kinach grali taki ładny film. Zatytułowany był „Matrix”. Niektórzy nazwą go kultowym, może nawet proroczym. Zapamiętałem z nigo pionierskie ujęcia typu bullet time, kręcone przy użyciu stu dwudziestu aparatów Nikon oraz hasło. To jedno jedyne. Rzeczywistość nie istnieje. Jest tylko… iphone. Coś wie o tym prezes Xiaomi. Może tylko wydaje nam się, że istnieją inne telefony. Wszystkie to alternatywne wcielenie iPhone’a.
Syndykat spisków
Narrator podaje się za byłego pracownika wysokiego szczebla w amerykańskiej firmie telekomunikacyjnej Verizon. Ciągle podkreśla, że zna się na rzeczy i widział dokumenty. Nie mówi jakie. Nie musi. Docelowego widza to nie obchodzi. Wiral się rozkręca. Po kilku dniach o sprawie mówi cały świat. Udało się. Kolejna teoria spiskowa zaczęła niszczyć słabe umysły globalnej populacji.
Natura kryzysu – Techfelieton Wielkanocny
Rok 2008. Studio Akademickiego Radia w Warszawie. Trzech gości rozmawia o nowej wówczas usłudze, jaką są portale społecznościowe. Jak się rozwiną za kilka lat? Co zmienią w naszym, na wskroś analogowym życiu? Jeden z nich jest sceptykiem. Widzi w nich tylko narzędzia do komunikacji. Nic więcej. Bez szans na głębszą zmianę. Pozostali tryskają entuzjazmem. Podkreślają wagę interaktywności, możliwości dzielenia się zasobami i doświadczeniami. Wszyscy byli w błędzie.