Rzadko oglądam telewizję. Słucham radia. Kiedyś zresztą miałem trochę wspólnego z tym medium. Radio zmusiło mnie jednak, aby włączyć szklany panel i popatrzeć, co tam w świecie słychać. Potrzebowałem syntetycznej, szybkiej informacji, bo to, co mówili prezenterzy serwisu informacyjnego w rzeczonym radiu, zmroziło mi krew. Ogrzewanie musiałem podkręcić, co powoduje kaskadowe pojawienie się kolejnych problemów. A o co chodziło. O szpiegowski balon i UFO w okolicach Chicago. Nie chodziło tu bynajmniej o jakiś zwykły „niezidentyfikowany” statek powietrzny ale ten konkretny, pozaplanetarny, nieziemski. UFO sensu stricte. UFO z ufoludkami. Świat oszalał. No nie tak zupełnie. Istnieje wytłumaczenie, ale popkultura nie da zapomnieć. Na szczęście albo nieszczęście.
Dowiedz się więcej: Zrobieni w balona? Chyba nie. Uff!oBalon jako pojazd szpiegowski ma wiele zalet. Jest tani. Ma relatywnie duży udźwig. W pewnym zakresie można regulować pułap lotu. Najbardziej cenną zaletą jest jednak coś, co można by nazwać naturalną technologią stealth. Trudno go wykryć. Podłubałem sobie trochę w internecie i poczytałem na temat różnego rodzaju radarów, ich oprogramowania, szumów i efektu Dopplera. Ten ostatni jest szczególnie ciekawy. Nawet jeśli ktoś o nim nigdy nie słyszał, to i tak go dobrze zna. Hałas nadjeżdżającej karetki jest nie do zniesienia. Piskliwy, wysoki ton. Kiedy wóz nas minie, ton zanika. Staje się niski, dudniący. Karetka nadaje przecież ten sam zestaw dźwięków. Dokładnie ten sam. Tymczasem odbieramy go inaczej w zależności od tego czy obiekt się do nas zbliża czy oddala. Zjawisko to wyjaśnił w 1842 roku austriacki fizyk Christian Andreas Doppler. Powstające zniekształcenie fali oznacza, że istnieje różnica pomiędzy tym co jest „nadawane” przez karetkę, a tym, co odbiera obserwator. Poza tym karetka jest w ruchu. Powstałe przesunięcie pozwala na obliczenie prędkości, kierunku czy położenia obiektu w czasie, co ma zastosowanie właśnie w precyzyjnych radarach. Dzięki efektowi Dopplera wiemy, że wszechświat się rozszerza a inteligentne zegarki mogą dokonywać pomiarów stanu naszego zdrowia. Bez niego być może Einstein nie wymyśliłby teorii względności, ale tu spekuluję. Nie jestem fizykiem. Tak idąc na całość, pewnie najpierw właśnie to by wymyślił i mówilibyśmy dzisiaj o efektcie Einsteina. Wróćmy jednak do balonu. To obiekt, który bardzo trudno wykryć. Porusza się powoli, czasami wolniej od stada ptaków. Efekt Dopplera, widziany na ekranie radaru jest więc bardzo mały. Nie znaczy to, że nie da się tego zrobić, Rekalibracja urządzeń i nowe oprogramowanie mogą pomóc. Jednak w przypadku, gdy zwiększymy czułość, zwiększymy też liczbę obserwowanych obiektów. Kontroler – człowiek nie jest w stanie efektywnie i bez błędów wyłapywać lotu takich wehikułów. Wyjaśnił mi to lata temu pan Wiesław, dziś pewni emerytowany już kontroler z PAŻP. Percepcja ludzkiego oka, widzenie tunelowe i peryferyjne a zatem zdolność obserwacji i koncentracji są bardzo ograniczone. Dlatego ich pulpity, tj. kontrolerów wszystkiego nie pokazują. Można wprawdzie przełączyć się na radar pierwotny, ale wtedy na ekranie widzimy mnóstwo kropek. Która jest która? Tutaj amerykańska ludzkość też sobie poradzi.Sztuczne inteligencje wykryją anomalie.Trzeba będzie je jednak wcześniej wytrenować. No i po problemie. Łyso wam Chińczycy? Nie wiadomo tylko, ile czasu potrwa trening i zebranie próbek.
Odpowiedzi nie doczekało się tylko jedno pytanie. Nie szkodzi, że nie padło. Jest oczywiste. Po co Oni wysyłają te balony i to w fikuśnych kształtach? Balon ma jednak pewną wadę. Nie da się nim sterować. Oczywiście, zawsze można zbudować balon z napędem, w rezultacie uzyskujemy sterowiec. Nazistowskie Niemcy lubiły takie pojazdy. Nawet jeden im się spalił – napełniali je wodorem zamiast helem.
Chińczycy mają zapewne nieograniczony dostęp do obu gazów. Pojazdy są tanie. Jeszcze raz? Tylko po co je wysyłać? Wyjaśnień w sieci są setki: szpiegują, wkurzają, penetrują zdolności radiolokacyjne USA. Podobne balony zaczęli puszczać też Rosjanie na Ukrainę. Oprócz najbardziej oczywistego wyjaśnienia, robimy to, bo wy to też robicie, mam swoje. Proste. To panika. Wywołanie absurdalnych dyskusji, aby odciągnąć uwagę od właściwego celu. Jeśli nad Nowym Jarkiem albo Chicago, na bardzo dużej wysokości pojawiłby się nagle sterowiec z filigranowymi kabelkami i kolorowymi ledami, mieszkańcy wietrznego miasta gotowi byliby pomyśleć, że właśnie biorą udział w „Dniu Niepodległości” na żywo.
To cenniejsze niż tysiąc słów. Zakpić z Amerykanów, wykorzystując popkulturową broń. Lęk przed krwiożerczym obcym jest pewnie silniejszy niż lęk przed atomową zagładą, co socjologowie z państwa środka, wyćwiczeni w badaniu reakcji dużych mas ludzkich, świetnie zdiagnozowali. Wielbiciele teorii spiskowych zyskali nowe argumenty. Coś wpadło do jeziora Huron. Zestrzelono to przy użyciu bardzo drogiej rakiety. Do balonu przecież nie strzela się z Sidewinderów. Balon można zestrzelić z procy. Stratosferyczne może niezupełnie, ale zasada jest podobna. Nie ma tu znaczenia, że dziś nie ma już w użyciu powolnych samolotów myśliwskich. Jest to, co jest. Rakieta za 500 tysięcy dolarów, podwieszona pod F-22 Raptor. Co to było? Zestrzelono UFO? Ciała ufoludków przewieziono pewnie do Strefy 51. Zapewne Przewodniczący KPCH zajada sobie teraz smażony ryż i śmieje się do telewizora, jak to głupi amerykanie strzelają do ich balonu, używając swoich najlepszych broni. Rzecz w tym, że było już na świecie parę państw, które śmiały się z ich inteligencji. Dziś już się nie śmieją, albo ich w ogóle niema.
Wszystkie grafiki stworzyła sztuczna inteligencja DALE, według wskazówek autora.