Jakiś czas temu odwiedziłem rodziców. Normalne. Czasami odwiedza się rodziców. Na szafce, naktórej zazwyczaj stał telewizor, tym razem też stał telewizor. U rodziców bez zmian. Dalej mają Samsunga, model z 2010 roku. 40 cali. Full HD i wczesne funkcje „Smart”. – Staroć! Kupcie nowy – rzekłem uroczyście. – Po co? Przecież działa… Fakt. Działa. Argument nie do zbicia. Media dostarcza do niego dekoder satelitarny. Może w sumie działać wiecznie. No prawie. Matryca kiedyś się wypali. Mój osobisty Samsung, model z 2015 roku, z systemem Tizen, 48 cali, Full HD, Wifi, Bluetoth i czymś tam jeszcze wszak też działa. Świeci. Tylko funkcje smart jakoś się spowolniły. Tak od niechcenia, same z siebie. Czyżby nieuchronnie zbliżał się dzień, w którym należałoby zakupić coś nowszego? Tak to sobie wymyśliliście. Uzależnicie człowieka od funkcji Smart… a potem porzucicie. Żadnych aktualizacji, żadnych nowych aplikacji.
Postanowiłem lepiej zrozumieć, o co tu chodzi. Myślałem i myślałem. Odpowiedź pojawiła się niespodziewanie. Ledwie wczoraj, uprzejma pani w salonie jednego z operatorów komórkowych, przypomniała mi, że żywotność telefonu to jakieś dwa lata. Tę cywilizacyjną zmianę zilustrowała przykładem radzieckiego telewizora marki Rubin. Można było z niego korzystać 20 lat – jeśli nie wybuchł – dodałem. No można było. Faktycznie, progres technologii wizyjnej przez całe dziesięciolecia był niewielki. Stary Rubin, przez odpowiednią przystawkę wyświetli wszystko i dziś. Dwuletni smartfon to już wrak. Egzemplarz muzealny. Niegodzien noszenia w kieszeni. Bez prestiżu…. No może i racja. Telewizora jednak nie zabieram ze sobą na spotkania, aby moi interlokutorzy widzieli „prestiż”. Telewizor to intymny sprzęt. Do domowych pieleszy. Zwykle będzie służył nam wiele lat*. Konsumujemy na nim treść emitowaną przez tradycyjne telewizje (naziemne, kablowe, satelitarne). Oglądamy za ich pomocą filmy Blu-Ray, DVD a niekiedy jeszcze i VHS. No i… no właśnie. No i… Netflix, HBO Go, Showmax, CDA… itp. Itd. Funkcje Smart wgryzają się w nasze życie coraz mocniej. Tak mocno, że płyta DVD to już mocny anachronizm. Symbol minionej epoki. Kiedyś znak prestiżu i zamożności, dziś kojarzy się z „mediabiedą” i filmami dodawanymi do gazet. Mało tego, na współczesnych telewizorach widać jak na dłoni dlaczego te filmy były tak tanie. Na Rubinie wyglądałby ekstra. Na naszym – super hiper turbo ultra 4K oledowym odbiorniku wręcz porażają niską jakością obrazu. Na czymś trzeba było przecież zaoszczędzić. Tanie filmy z czasopism miały jednak pewną zaletę. Stały się zaczątkiem ewolucji w konsumpcji treści medialnych, która oderwała nas od oferty tradycyjnych nadawców, na którą nie mamy wpływu. W pełni zapewniły to funkcje smart w naszych telewizorach. Jest tylko jeden problem, z którego dość dobrze zdają sobie sprawę producenci urządzeń. Jest nim – paradoksalnie – brak urządzeń. Sprzedaż odtwarzaczy DVD/BluRay a nawet zestawów kina domowego dość mocno spadła. Sprzęty tego rodzaju przestały być potrzebne. Telewizor sam w sobie zapewnia nam narzędzia do konsumpcji treści. Kupujemy go raczej na lata. Co więc zaoferować klientom? Soundbary? To za mało. Gdyby jednak potraktować odbiornik TV tak samo jak smartphone, czy coś by się zmieniło? Bardzo wiele. Nowy panel LCD w każdym domu, co dwa, może trzy lata. Wraz z nim mogą pojawić się nowe możliwości, funkcje, apki i dodatki. Jak to osiągnąć. Bardzo prosto. Wystarczy tak zaprojektować urządzenie, aby było w stanie wydajnie obsługiwać określoną wersję systemu operacyjnego (Tizen / Android / WebOS etc. ) a wraz z nią aplikacje do konsumpcji treści. Można by przyjąć, że to kolejny spisek „żarówkowy”. Warto jednak wziąć pod uwagę obiektywne czynniki, jakie wynikają z rozwoju oprogramowania oraz cykli wsparcia technicznego dla aplikacji. Wymagania dla nowego softu powoli rosną, jego możliwości również. Sprzętu jednak w warunkach domowych ulepszyć się nie da. To jest podstawowa przyczyna, która powoduje to, że funkcje smart mojego Samsunga z 2015 roku działają… gorzej. Jeszcze działają. Jednak zapewne za jakiś czas, Samsung a za nim twórcy aplikacji zakończą wsparcie dla tej serii. SmartTV stanie się wówczas tylko TV. Data śmierci smart-funkcji zbliża się nieuchronnie. Kiedyś nadejdzie. Co wówczas zrobię? Absolutnie nic. Tak samo jak moi rodzice i nieliczni jeszcze właściciele Rubinów, nie potrzebuję wyższej rozdzielczości, WIFI i HDR. Treść już teraz oglądam za pomocą Chromecasta w parze z inteligentnym głośnikiem od Google’a (przystawki Smart oferują Apple, Xiaomi, Bose i inni – do koloru, do wyboru i na każdą kieszeń). Dopóki standard HDMI będzie dominował, śmierć naszego systemu Smart nie jest ostatecznie taka groźna. Znacznie groźniejsza jest śmierć matrycy płaskiego telewizora. Jeśli jednak da się z niego wycisnąć 10 lat życia? To nie jest tak źle. Niewykluczone też, że rozwój usług VOD spowoduje przekształcenie tradycyjnej sprzedaży sprzętu – towaru – w usługę. TV na abonament. W sumie, czemu nie?
* – nie dotyczy geeków, technomaniaków i nowobogackich J